Dane osobowe



Nazwisko Kulczycki  
Imiona Józef, Maria  
Rodowe 
Data ur. 11-04-1914  Warszawa
Data zgonu 11-11-1939  Zielonka- Warszawa Powązki / kwatera 235 /

Harcerz rozstrzelany przez Niemców za uczczenie Dnia Niepodległości

Wspomnienie o Józefie Kulczyckim

       11 kwietnia 1914 roku starsza pani Marianna Kulczycka zasadziła na terenie posesji przy ulicy Jagiellońskiej / dzisiaj nr 12 / w Zielonce dwa dęby, upamiętniające dzień narodzin w Warszawie swojego pierwszego wnuka, Józefa Marii Kulczyckiego. Rodzice nowonarodzonego dziecka, małżonkowie Benigna i Marian Kulczyccy, niedawno zakupili dom w Zielonce, stopniowo dokonując przeprowadzki z Warszawy, gdzie dotychczas zamieszkiwali. W Zielonce, w tamtych czasach miejscowości letniskowej, dziecko rozwijało się pod bacznym okiem swoich rodziców, Józefy Borowskiej - babci po kądzieli i Marianny Kulczyckiej - babci po mieczu. Pierwsze zdarzenie, które na zawsze zapadło w pamięci sześcioletniego dziecka to panika związana ze zbliżającą się w stronę Zielonki armią bolszewicką i gwałtowna ucieczka do Warszawy. Po zwycięstwie Polaków w bitwie Warszawskiej życie wróciło do normy, a rodzina Kulczyckich do Zielonki.
       Wydarzenia z sierpnia 1920 roku, opowieści snute przez stryjecznego dziadka Tomasza Kulczyckiego - weterana powstania styczniowego, rodziców - uczestników strajku szkolnego 1905 roku, historie z przebiegu pierwszej wojny światowej i z dni powstawania Polski Niepodległej, jak również z dni majowych 1926 roku stanowiły podwaliny wychowania patriotycznego młodego chłopca.
       Ojciec Józefa, Marian od młodych lat związał się z harcerstwem. W latach dwudziestych XX wieku pełnił funkcję skarbnika Rady Naczelnej Związku Harcerstwa Polskiego, był bliskim współpracownikiem między innymi Biskupa Polowego Wojska Polskiego ks. Stanisława Galla, generała Józefa Hallera, księdza Jana Mauersbergera, druhny Wandy Opęchowskiej i druha Stanisława Sedlaczka. Te zainteresowania zaszczepił też w chłopcu. Za przykładem ojca wstępuje do harcerstwa. Służbę harcerską pełni do ukończenia szkoły średniej i rozpoczęcia studiów w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu.
       W czasie pierwszego roku studiów przechodzi bardzo ciężką chorobę, której efektem jest poważna wada serca. Będąc na studiach wstępuje do Sodalicji Mariańskiej. Jest jednym z organizatorów i uczestników ogólnopolskiej Pielgrzymki Młodzieży Akademickiej na Jasną Górę w 1936 roku. Studia kończy na jesieni 1938 roku, podpisując kontrakt na pracę w dyrekcji firmy Solvay w Belgii od 1 października 1939 roku.
       Wada serca uniemożliwia Józefowi czynny udział w wojnie we wrześniu 1939 roku. Na apel o opuszczenie przez mężczyzn Warszawy i okolicznych miejscowości udaje się do Czemiernik koło Radzynia Podlaskiego. Do Zielonki powraca w połowie października. Nawiązuje kontakt ze znajomymi z wcześniejszych lat harcerzami zielonkowskimi.
       W sobotę 11 listopada 1939 roku w Dniu Niepodległości harcerze organizują akcję rozwieszenia na terenie miasta plakatów z tekstem Roty Marii Konopnickiej. W godzinach południowych przyjeżdża do Zielonki grupa żandarmerii niemieckiej. Zatrzymują kilku harcerzy / wśród nich Józefa / oraz mieszkańców Zielonki, wywożą ich do lasu rembertowskiego, tam bez żadnego sądu odczytują wyrok śmierci. Dwóm młodzieńcom udaje się zbiec z miejsca egzekucji, los pozostałych jest przesądzony, zmuszeni do kopania dołów, modląc się i wznosząc okrzyk „Była Polska, jest i będzie” giną od niemieckich kul. Są to harcerze: dh Zbigniew Dymek, dh Stanisław Golcz, dh Józef Kulczycki, dh Jan Rudzki, dh Stanisław Stawiarski i dh Józef Wyrzykowski oraz mieszkańcy Zielonki; Edward Szweryn, Aron Kaufman i nieznany mężczyzna.
       Wieść o dokonanej przez Niemców zbrodni dotarła do naszej rodziny tego samego dnia w godzinach wieczornych. Rozpacz po stracie syna i brata jest i dziś nie do opisania.
       Na drugi dzień rodzice postanowili zabrać ciało rozstrzelanego Józefa na nowo utworzony cmentarz parafialny. Załatwienie zgody u ówczesnych władz zajęło całe przedpołudnie. Z pomocą pośpieszył nasz kuzyn a proboszcz zielonkowski ks. Bolesław Jagiełłowicz, wypożyczając trumnę stanowiącą rekwizyt liturgii święta zmarłych i asystując przy wydobywaniu z „dołu śmierci” ciała zabitego i grzebaniu go na cmentarzu. W pierwszym dole ciała Józefa nie znaleziono, dopiero w drugim. Zielonkowska policja nie wyraziła zgody na przywiezienie zwłok do domu ani też do kościoła. W tych tragicznych chwilach towarzyszyli rodzicom: ówczesny sołtys Zielonki / nazwiska nie pamiętam /, kościelny pan Michalak, nasza służąca Adela oraz pani Michalska lub pani Prandota powożąca wozem konnym. Na grobie rozstrzelanego Józefa stanął krzyż wykonany ze ściętego dębu posadzonego w dniu Jego narodzin. Drugi dąb rośnie do dnia dzisiejszego.
       Równo w 23 lata później 12 listopada 1962 roku. odbyła się ekshumacja zwłok, ciało przewiezione zostało na cmentarz Powązkowski w Warszawie. Mszę świętą w kościele św. Karola Boremeusza odprawił ks. Kobyliński, ciało spoczęło w grobie rodzinnym na tamtejszym cmentarzu.
       Autor jest najmłodszym bratem Józefa a w chwili Jego śmierci miał sześć lat.



Powrót na Stronę " hierarchia rodziny "